Ujawniamy kulisy eventów: "wbijanie się na krzywy ryj", pakowanie ciasta do torby i krzesełkowe kradzieże

Kulisy eventów
Kulisy eventów
Źródło zdjęć: © Pudelek Exclusive
Piotr Grabarczyk "Grabari"

02.09.2024 11:24, aktual.: 02.09.2024 14:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Kolorowe zdjęcia z gwiazdorskich eventów sprzedają nam blichtr, bogactwo i przedstawicieli "Warszawki" w ich naturalnym środowisku. Prawdziwa twarz tych wydarzeń bywa jednak dużo mniej… glamour. Wbijanie się bez zaproszeń, zajmowanie cudzych miejsc, walka o drogie ciuchy i pakowanie jedzenia do torebek. Zapraszamy za kulisy imprez z celebrytami!

W czasach, gdy wydarzenia promocyjne i pokazy mody nie cieszą się już takim zainteresowaniem i renomą, jak choćby dziesięć lat temu, łatwo zapomnieć, że były to niegdyś pozycje zapisywane w celebryckich kalendarzach na czerwono. Łączyły przyjemne z pożytecznym: każde wyjście na taką imprezę było nie tylko sposobem na zaistnienie w mediach, ale i doskonałym narzędziem do poszerzania swoich towarzyskich wpływów czy po prostu dobrą zabawą w gronie znanych i lubianych twarzy.

Najstarsi wyjadacze pamiętają też tłuste lata w show-biznesie, gdy za pozowanie na ściance z butem czy proszkiem do prania otrzymywało się grube honoraria. Nie dziwi zatem, że były celebrytki, które potrafiły obskoczyć trzy eventy jednego dnia, przebierając się nerwowo w taksówce w inny zestaw wypożyczonych ciuchów. Bo największym grzechem byłoby powtórzenie stylizacji i pogrzebanie swoich szans na publikację na Pudelku.

Obecność na medialnych spędach była pożądana do tego stopnia, że zwykle liczba zainteresowanych przekraczała ilość dostępnych zaproszeń. Nie dla wszystkich była to przeszkoda… Ktoś mógłby pomyśleć, że oczywistymi fanami metody wbijania się na imprezy na tzw. "krzywy ryj" byli ci wszyscy aspirujący do bawienia się z gwiazdami "normalsi", ale nic bardziej mylnego. Prym wiodły w tym gwiazdy, gwiazdeczki i ci, którzy usilnie na ten tytuł próbowali zapracować.

Większości uchodziło to płazem, a organizatorzy przymykali oko na niechcianych gości, bo w praktyce oznaczało to często jeden wspomniany "ryj" więcej na ściance. Zdarzało się jednak, że celebrytka pasowała do wydarzenia jak pięść do nosa i dawano do zrozumienia - poprzez poinformowanie pracowników portali plotkarskich - że w tym przypadku o zaproszeniu nie było mowy.

Naczelni skandaliści rodzimego show-biznesu. Czym się "popisali"?

Wstydu w ten sposób najadła się Katarzyna Skrzynecka, która we wrześniu 2013 niespodziewanie zjawiła się na pokazie La Manii. Wydarzenie organizowane w Teatrze Wielkim w Warszawie było prawdziwym zlotem śmietanki towarzyskiej i fashionistek, a Skrzynecka, znana z zamiłowania do wątpliwych modowych wyborów i błyszczących rajstop, szczególnie do tej drugiej kategorii raczej się nie zaliczała. "Skrzynecka nie otrzymała zaproszenia, nie przeszkodziło jej to jednak w przybyciu i zajęcia miejsca w pierwszym rzędzie. Jej obecność zdziwiła wszystkich zgromadzonych" - donosił wówczas serwis AfterParty.

Podobnego szoku doznali goście pokazu Tomaotomo w kwietniu 2014, gdy przed paparazzi żywo wyginali się Monika Ordowska i Rafał Sieradzki. Dla modelki, tytułowanej wówczas przez media "byłą kochanką Piotra Zelta", był to "wielki powrót" na salony. Dodajmy, że powrót po skandalu towarzyskim, podczas którego okazało się, że Ordowska, publicznie będąca w ciąży z aktorem, tak naprawdę spodziewała się dziecka… Sieradzkiego. Nie będzie chyba niespodzianką, jeśli powiemy, że projektant nie wystosował do celebrytki i jej kochanka zaproszenia, a ich obecność była dla niego wątpliwą reklamą. Ordowska i jej lowelas mieli szczęście, że pozwolono im pozostać na wydarzeniu i oszczędzono publicznego upokorzenia, choć w kontekście ich medialnego CV… Czy można było upokorzyć się bardziej? Kwestia mocno dyskusyjna. Mogli natomiast podzielić los Agnieszki Orzechowskiej.

"Polska Angelina" (pamiętacie ją jeszcze?) była przekonana, że plotki o romansie z Radkiem Majdanem otworzą jej drzwi nie tylko do męskich toalet w stołecznych klubach, ale kilka razy srogo się zdziwiła. W listopadzie 2013 zaliczyła nawet dublet - w ciągu kilku dni aż dwukrotnie musiała interweniować ochrona i wyprowadzać ją z eventu. Najpierw podczas premiery filmu "Pokłosie", a później z uroczystego bankietu modnej warszawskiej restauracji. Według relacji świadków, najpierw wyprowadzono usta Orzechowskiej, a następnie ją samą.

Czasami pojawianie się jako nieproszony gość nie wynikało z niższego statusu celebryckiego, ale prywatnych waśni. Doktorat z modowych złośliwości robił lata temu Tomasz Ossoliński, który nigdy nie gryzł się w język i potrafił mocno niepochlebnie wypowiadać się o kolegach z branży. Ossoliński zjawiał się, bez zaproszenia oczywiście, na pokazach Dawida Wolińskiego czy Mariusza Przybylskiego, zrzucał kartki z rezerwacją miejsc VIP-owskich, po czym je zajmował i głośno komentował to, co widział na wybiegu. Możecie się domyślać, że nie wyśpiewywał pod adresem projektantów komplementów… Tak złośliwy plan mógł uszyć tylko najlepszy krawiec.

Gwiazda TVP pakuje ciasto do torebki, czyli historie z eventów wzięte.

Ofiarami krzesełkowych kradzieży bywały też same celebrytki, a to już upokorzenie, które ciężko było im znieść. Bardzo celnie i obrazowo swoje doświadczenia w tej kwestii opisała swego czasu Joanna Jabłczyńska, która miała nadzieję zobaczyć pokaz Bohoboco, a zobaczyła… smutną prawdę o gwiazdorskiej branży.

"Duchota, przepychanki i kłótnie o to kto jest na liście, a kogo nie ma, kto miał być z osobą towarzyszącą, a kto sam, skargi, groźby, zażalenia i w tym wszystkim powoli tracąca cierpliwość moja skromna osoba. stałam wraz z grupką równie zagubionych na środku wybiegu zaraz obok organizatorów... i stojąc tak zapytałam samą siebie ‘ZA CZYM kolejka ta stoi??!!’. Czy naprawdę warto tu nadal stać, czuć się jak piąte koło u wozu i prosić ewentualnie o miejsce siedzące? Poczekałam jeszcze trzy minuty i nadal grzecznie podziękowałam i wyszłam" - pisała wściekła w swoich social mediach.

Miejsce w pierwszym rzędzie, zdjęcie na ściance i światła reflektorów to nie jedyne, co przyciągało celebrytów na medialne wydarzenia. Za najlepszych show-biznesowych czasów goście mogli liczyć na ekskluzywny catering i torby z prezentami, w których kryły się momentami naprawdę drogocenne gadżety. Nic jednak nie przygotowało mnie na widok znanej prezenterki Telewizji Polskiej, której podczas jednego z takich eventów tak mocno posmakowały przygotowane wyroby cukiernicze, że postanowiła spakować sobie kilka kawałków ciasta do torebki. To wtedy zrozumiałem, że do dizajnerskiej kopertówki zmieści się nie tylko błyszczyk i telefon. Wypada żałować, że "Vogue" nie miał wtedy jeszcze swojego cyklu "Co mam w torebce?", bo byłoby to ciekawsze niż pokazywanie kremu z odchodów japońskiego gołębia za 600 złotych. W tym kontekście widok obładowanych torbami z gratisami celebrytek wypada blado, a był normą.

Celebryci walczą o ciuchy z sieciówki: "Wymienię 38 na 36!"

Do historii przejdzie też data 3 listopada 2015 roku, znana również jako data "bitwy o Balmain". Wtedy bowiem swoją huczną premierę miała kolekcja H&M x Balmain, a zanim trafiła do sklepów, przed którymi ustawiały się ogromne kolejki, jej przedsmak zaprezentowano celebrytom podczas, jak zapowiadano, ekskluzywnego eventu. Szybko jednak okazało się, że z ekskluzywnością nie będzie to miało wiele wspólnego, a wszystko za sprawą obietnicy, że limitowane artykuły będzie można na miejscu nie tylko obejrzeć, ale i kupić. A to uruchomiło w Warszawce najniższe instynkty.

Żebyście mieli przed oczami obrazek tego, co się wydarzyło: zgromadzony tłum gwiazd, stylistów i osób z branży celebrycko-modowej czeka w wydzielonej strefie na premierę. Wielki zegar odlicza sekundy, a gdy wskazuje 00:00, zrywana jest szarfa, a horda spragnionych wielkiej mody fashionistek rusza z impetem i rzuca się na wieszaki w sposób nie znoszący sprzeciwu. Popychanie, krzyki i wyrywanie sobie rzeczy z rąk. Potem, gdy przyszedł czas na faktyczne obejrzenie tego, co się złowiło, daje o sobie znać polska przedsiębiorczość. Patrzę na jedną z drugoligowych celebrytek, która podnosi do góry sukienkę i krzyczy: "Wymienię 38 na 36!", a inna obiecuje, że odda spódnicę za 5 stówek. "Chytra baba z Radomia" odpadłaby tutaj już w przedbiegach.

Z jednej strony przywołane sytuacje wzbudzają uśmiech politowania i zażenowanie, bo w końcu kto, jak nie te "wyższe sfery" ma dawać przykład i zachowywać się z klasą, tak gorąco podkreślając elitarność grupy, do której należy. Z drugiej, jest coś przyjemnego w refleksji, że gwiazdy to też ludzie i to z naszymi najgorszymi przywarami. Pamiętajcie o tym, przeglądając zdjęcia z tych wszystkich "ekskluzywnych" wydarzeń i imprez, które wołają do was "żałuj, że cię tu nie ma". Czasami naprawdę nie ma czego żałować!

1 / 14

Kulisy eventów

Kulisy eventów
Kulisy eventów© Pudelek Exclusive

Artykuł dostępny tylko dla zalogowanego użytkownika

Witamy w Pudelku VIP!
Cały artykuł przeczytasz po zalogowaniu

Zaloguj się i zyskaj nieograniczony dostęp do naszych artykułów, ekskluzywnych treści oraz komentarzy.

Nie masz konta? Zarejestruj się z 1login od WP
Źródło artykułu:pudelek.pl
Wybrane dla Ciebie