"Jedz pięknie i słuchaj mamy". Po kolejnych aferach wokół Martyniuków obejrzałem "Zenka". Wciąż jest żenująco, a miejscami jeszcze bardziej niezręcznie
W filmie "Zenek" nie ma piosenek Zenka i prawie w ogóle nie ma miejsca na relacje rodzinne. A szkoda, bo wypowiedzi z ostatniego tygodnia rodziny Martyniuków mogłyby posłużyć jako scenariusz "Sukcesji". A może i "Gry o Tron".
Jak to 2020 rok był prawie 5 lat temu? Tak, moi drodzy, to już niemal pięć lat, odkąd władana przez Jacka Kurskiego Telewizja Polska postanowiła nagrodzić w jedyny godny sposób swojego ulubieńca, czyli Zenka Martyniuka, filmem i to od razu fabularnym.
Zenka "doceniono" za życia filmem kanciastym, bez scenariusza, ze słabą reżyserią, przesadzonym Krzysztofem Czeczotem i dziwnymi metascenami, takimi ja spotkanie się najpierw dwóch Zenków, a potem trzech Zenków i Limahla.
Sam Martyniuk po premierze twierdził, że film o nim mógłby być "bardziej dopracowany". Na deser zafundowano widzom, których cały czas mamiono jakimś dziwnym klimatem dokumentu, scenę gangsterską.
Nieprawdziwą, bo syna porwali cesarzowi disco polo Sławomirowi Świerzyńskiemu, ale jak potem przyznano, był to jeden z momentów, który dodano dla podkręcenia fabuły z filmie.
Widzimy w niej, jak Zenek odbija swojego ukochanego syna z rąk porywaczy, których nawiasem mówiąc, w ogóle nie poznajemy. Jesus Christ, this is Zenon Bourne.
Daniel Martyniuk na drugim planie. Wymowne sceny w "Zenku"
A skoro weszliśmy na temat syna, bo jak przecież wiemy, to on jest obecnie w centrum Martyniukowych zdarzeń, w filmie pokazano go głównie jako paprotkę, dodatek do miłości Zenka i Danki. Reżyser ustami Jana Frycza przekazał, że ciąża była sposobem na rodziców Danuty, aby ci nie mogli rozdzielić zakochanych. I podskórnie czuć, że Daniel nie jest tutaj potrzebny, ale głupio go pominąć, skoro to jedyny syn Zenka.
Scena z Danielem proszącym o pieska zaczyna cały film i podczas niej, niemal symbolicznie, bohater zostaje przez Zenka i Dankę zepchnięty na drugi, a nawet trzeci plan, na którym będzie już do samego końca. Daniel ma jakąś prośbę? Dobra chłopak, Ostróda się grzeje, nie ma teraz na to czasu.
W kolejnych minutach fragmentów z potomkiem króla disco polo jest jak na lekarstwo (rodzina nie jest tu tak ważna jak początki kariery Martyniuka), jednak kilka lat po premierze ogląda się je wyjątkowo wymownie. I niezręcznie, biorąc pod uwagę, to, co obecnie dzieje się w familii Zenona.
ZOBACZ TEŻ: Od "POZAMYKAJCIE TE MORDY" do "Daniel to ćpun". Oto burzliwa medialna relacja Danuty Martyniuk z synem
Bo mimo że żałujemy chłopaka - porwano go i ucięto mu pukiel włosów - to jednak scenarzyści cały czas pokazują go jako roszczeniowego i rozpieszczonego workami prezentów chłopaka. W dodatku non stop kłóci się z matką, jest zażenowany rodzicami, nie sprząta po sobie i - O ZGROZO - ciągnie go na imprezy - gdzie chciał poznać prezydenta. Daniel, daj spokój, jeszcze pojawią się legendarne imprezy z Twoim udziałem, o których mówić będzie cała Polska!
Chcesz, żeby mu zupełnie odbiło? - mówi filmowa Danuta. Kto by pomyślał, że ten cytat zestarzeje się jak wino.
Za mało Martyniuków w "Zenku"
Daniel na premierze filmu o ojcu ostatecznie się nie pojawił, a jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć plotkowano, że produkcja o Zenku może nie powstać, bo twórcy nie chcieliby przedstawiać patologicznych sytuacji z jego udziałem.
Ciężko byłoby nakręcić film biograficzny o Zenku, nie wspominając ani słowem o patologiach w jego rodzinie. A na to nikt z ekipy nie ma ochoty, zwłaszcza że jedyny syn Zenka zachowuje się tak, jakby uważał, że w kompromitowaniu siebie i ojca nadal nie przekroczył granic żenady - donosił Pudelek w 2019 roku. Ostatnie zdanie brzmi niemal proroczo...
Szkoda, że twórcy "Zenka" nie zdecydowali się na pokazanie bardziej "krwistych" bohaterów. Materiał źródłowy pokazuje, że w tym universum drzemie ogromny potencjał. Są tu cięte dialogi i skomplikowani bohaterowie! Liczymy na jakiś spin-off.