Zapisałem się na wykład Smaszcz "kobieta petarda". Nie brakowało zaskoczeń. "Potwora trzeba omijać"
Życie daje w kość i potrzebujecie mentorskiego drogowskazu? A może po prostu chcecie zbliżyć się do archetypu "kobiety petardy"? Paulina Smaszcz wyciąga pomocną dłoń, więc możecie otrzeć łzy. Nie ma jednak nic za darmo. Pytanie tylko - czy warto?
Oto #HIT2024. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Mówi się, że Bóg stworzył świat, Adama i Ewę, a następnie celebrytów-mentorów, żeby jak najszybciej zaczęli sprzedawać autorskie kursy. A tych faktycznie jest na rynku zatrzęsienie, bo gdy w grę wchodzą pieniądze - i to niemałe - łatwo poczuć w sobie zmysł ekspercki. A może podobne opinie to tylko pokaz rażącej niesprawiedliwości wobec gwiazd i jednak warto sięgnąć do kieszeni? Sprawdźmy.
Chcesz być jak "kobieta petarda"? Człowieku, są na to kursy!
"Kobiety petardy" nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Paulina Smaszcz sama siebie opisuje jako doktora nauk społecznych i ekspertkę w wielu dziedzinach, co mogło Wam umknąć w obliczu medialnego armageddonu z nią i "Kurzopkami" w rolach głównych. W przeciwieństwie do wielu salonowych bywalczyń ma więc kompetencje, aby radzić innym. Szybki rzut oka na jej oficjalną stronę i łatwo można się przekonać, że sumiennie z tej przewagi korzysta.
Co oferuje? Możecie się na przykład zapisać na indywidualny mentoring w formie face-to-face albo online za 1500 złotych za godzinę. To dużo więcej niż wizyta u drugoligowego coacha, ale on z Was przecież "petardy" nie zrobi, więc warto wybrać mądrze. Paulina organizuje też szkolenia czy campy i ma z nich urocze pamiątki w postaci galerii pełnych zdjęć, więc najwyraźniej cieszą się one zainteresowaniem.
No dobrze, ale budżet jednak musi się spinać i jeść też trzeba, więc może coś tańszego? Zaglądam więc do zakładki "Sklep", a tam wszystko, co możecie sobie wymarzyć: książka z dedykacją, naszyjniki, karteczki samoprzylepne, wazelinowe pomadki czy wykłady online. Moją uwagę szczególnie przykuły te ostatnie, po 260 złotych każdy. Gdy się dowiedziałem, że i ja mogę być "petardą", a Paulina będzie moim nawigatorem w świecie chaosu, to nie wahałem się ani chwili.
Nie pozostało więc nic innego jak uiścić opłatę w wysokości 260 złotych polskich (a nawet więcej, bo to cena netto). Zaskoczyło mnie, że wykład jest zarejestrowanym wcześniej godzinnym nagraniem jednego ze spotkań Pauliny, które dostosowano do cyfrowej dystrybucji (wiecie, slajdy w prezentacji i te sprawy). Dostęp jest, więc po paru kilkach moim oczom ukazała się ona - "kobieta petarda" we własnej osobie, która oczarowała mnie mieszanką mentoringu, przemyśleń o życiu i stand-upu. Oczarowało mnie szczególnie to ostatnie, bo, tu musicie mi uwierzyć na słowo, Paulina naprawdę ma poczucie humoru. I spory bagaż doświadczeń, ale o tym za chwilę.
W świecie chaosu z Pauliną Smaszcz. "Kobieta petarda wybiera świadomie"
Na rozgrzewkę Smaszcz wzięła mnie nieco z zaskoczenia, bo zaczęliśmy od ćwiczeń fizycznych, a konkretnie autoprzytulania i "wywalania babola" z głowy. Symboliczne, a człowiekowi już na start jakoś lżej na sercu po wydaniu 260 złotych (a nawet więcej!). Potem dowiadujemy się, że warto szanować swój czas. Tak, to prawda. "Musimy stawiać granice, a toksyczne jednostki precz". Oczywiście, że tak. Doba ma tylko 24 godziny, trudno być super we wszystkim i nie zwariować - jasne, tu też pełna zgoda. Podobnych truizmów - budujących, ale jednak banalnych - zgromadziło się tu całkiem sporo.
Nie chodzi o to, że ona ma być cały czas nakręcona, że ona cały czas ma być w energii, że ona tu, ona tam. Nie. Kobieta petarda uruchamia swoje moce, siły i wszystko, co ma wtedy, kiedy wybiera świadomie - przedstawiła definicję "kobiety petardy" Paulina. Kobieta petarda jest świadoma od A do Z tego, po co to robi, dla kogo to robi i dlaczego to robi.
Podobnie jest z tytułowym światem chaosu, czyli efektem braku komunikacji między ludźmi. Nie rozmawiamy, siedzimy z nosami w telefonach, nie jesteśmy tu i teraz. Mówią nam to rodzice, mówią nam to specjaliści, powie nam to i Paulina Smaszcz. Pytanie tylko, czy warto za to płacić. Trzeba jej natomiast oddać, że przemawiać potrafi, ma charyzmę i chce kobietom pomóc. Być może dlatego spijałem z jej ust każde słowo i mimo formy wykładu czas się nie dłużył. Pojawił się też element dydaktyczny, bo jeśli ktoś wcześniej nie słyszał np. o syndromie tiary, to może usłyszy właśnie dzięki Paulinie, a to już coś. Wszystko przeplatane cytatami, które momentami brzmiały jak ze stron z serii "te myśli", ale fazę na podobne sentencje przerobił chyba każdy z nas.
Niektóre ciekawostki, którymi raczyła mnie "kobieta petarda", bywały natomiast dość zaskakujące. Według przytaczanych przez Paulinę danych kobiety mają oczekiwać od drugiej połówki najczęściej wsparcia w planach osobistych i opieki w obliczu choroby, natomiast 64 proc. ankietowanych mężczyzn wymaga podobno od partnerki dbania o wygląd przy okazji wspólnych wyjść, a 57 proc.... zaskakiwania seksowną bielizną. W takich chwilach myślę sobie: to chyba złych ludzi pytali, bo ja znowu w mniejszości. Ale tym razem to w sumie dobrze.
Nie mówcie o partnerze: "On mi pomaga w obowiązkach domowych". Przepraszam bardzo, on dzieli z wami obowiązki domowe. "On mi pomaga w sprzątaniu", mówię: "A co, on z panią nie mieszka?". On ma dzielić obowiązki, nie pomagać. "Ale on mi pomaga w wychowywaniu dzieci", nie, on dzieli z wami obowiązki w opiece nad dziećmi, bo to jego dzieci. No, chyba że wiecie, że nie jego, no to nie mówicie - podkreślała, a na sali dało się słyszeć śmiech. I teraz uwaga - a on mówi: "Zaskakiwać mnie seksowną bielizną". Czyli wiesz, 6 rano, wstawaj i bicze, jedziecie, łańcuchy. On przychodzi z pracy, a wy: "Ła, kotkuuu...". Oni są dziwni, wiecie? Nikt mi nie umiał wytłumaczyć, o co chodzi z tym zaskakiwaniem.
Nie zabrakło też pewnego sma(sz)czku z życia samej Pauliny. Cofnęła się więc na moment myślami do momentu, gdy jej 6-letni wówczas syn gościł u Marzeny Rogalskiej w Radiu Złote Przeboje z okazji Dnia Dziecka. Ponoć to wtedy uznała, że czas coś zmienić.
Tam było "kim chcesz zostać, jak będziesz dorosły". Marzenka zachwycona i mówi: "No dobrze Julianku, a kim ty byś chciał zostać jak będziesz dorosły? Pewnie chcesz być taki jak tata?". Kobieta. A Julek: "No nie. Bo taty nigdy nie ma, ciągle wyjeżdża. Nie, nie chcę. No to ja bym chciał być taki jak mama". Na to Marzenka: "Czyli kim?". A on: "Nikim" - opowiadała, a sala wybuchła śmiechem. Wiecie, jak mnie to obudziło? Bo to pokazało, że ja sama stworzyłam taki mit. Gloryfikujmy tatę, tata zdolny, wybitny, jak przychodzi zmęczony, to nie przeszkadzajmy tacie, tata ważniejszy. Sama to sobie zrobiłam, wcisnęłam się w taką rolę. My się z tego śmiejemy teraz, ale wtedy to było dla mnie czerwone światło.
Być jak "kobieta petarda". "'Petardy' muszą się dobrze odżywiać"
A co oprócz tego? Trzeba komunikować swoje potrzeby. Każdy jest wyjątkowy. Kobieta nie może udawać, że nie cierpi, gdy cierpi. Nie warto się przejmować, kiedy źle mówi o nas ktoś, kogo zdanie nas nie obchodzi. Warto uważać, jakimi ludźmi się otaczamy. Były też filmiki z dziećmi i nieco o przemocy werbalnej, co jest akurat bardzo istotne. Wisienką na torcie były natomiast zdrowa dieta i aktywność fizyczna, a na wzmianki na slajdzie zasłużyły nawet "bycie sexi-flexi" czy... wypróżnianie. W końcu jak bez tabu, to bez tabu.
Aktywność fizyczna. Pamiętajcie, że "petardy" muszą się dobrze odżywiać. Słuchajcie, ja byłam ofiarą korporacji. Ciągle bolący brzuch, ciągła migrena, ciągle źle się czułam. Poszłam do [tu padła nazwa cateringu]: "A jaka ty stara, głupia, jak ty źle jesz" - zwierzyła się. Jecie byle co, byle gdzie i byle jak. I to samo jest, jeśli chodzi o aktywność fizyczną. Pamiętacie, że jak wali się wasze zdrowie, to wszystko się wali.
Pod koniec wykładu wjechał jeszcze "Dekalog kobiety petardy" w formie plakatu, zachwalany przez Smaszcz jako potencjalny prezent. Z tego miejsca pozdrawiam szczęśliwych nabywców, czyli nie mnie - i to niezależnie od tego, że byłem tam tylko cyfrowo. Zgromadzonym zaprezentowała go w pełnej krasie wyznaczona przez nią "pani Gosieńka" - i nie dziwcie się temu uroczemu zdrobnieniu, bo Paulina akurat dystans skracać lubi. Dzięki temu atmosfera może i była bardziej rodzinna, ale momentami było mi z tym trochę niezręcznie, bo czułem się raczej niczym daleki krewny. Dało się natomiast wyczuć, że los kobiet, nawet tych bez "Dekalogu" z autografem, nie jest jej obojętny.
Ja z tym molestowaniem seksualnym, z tym mobbingiem ze strony facetów, to sobie jakoś radzę. Teraz mam proces, radzę sobie. Ale wiecie, że nie jestem w stanie sobie poradzić, jeśli niszczy mnie druga kobieta. To jest tak bolesne, to jest tak trudne, jest w tym tyle zawiści, agresji i takiej złej energii potwora. Pamiętajcie, że z potworem nie możecie walczyć, bo to jest jak z mityczną hydrą - utniecie jeden łeb, wyrośnie drugi. Potwora trzeba omijać. Pamiętajcie, że obojętność jest najlepszą bronią na potwora.
Warto natomiast napomknąć, że na sali znalazł się też "rodzynek", czyli jeden pan. Paulina poprosiła go nawet o pomoc przy prezentacji jednego z zagadnień, więc nie przemknął niezauważony. Czy po wysłuchaniu wykładu "kobiety petardy" mężczyzna też znajdzie tu coś dla siebie? Cóż - i tak, i nie. Siłą rzeczy "życiowe perełki", które padły podczas tej godzinnej przygody są na tyle uniwersalne, że mogą je przyswoić i panowie. Czuć natomiast, że jest to wykład kierowany głównie do pań - i, biorąc pod uwagę nazwę kursu, nie jest to chyba łamiąca wiadomość. Przyznaję, że niektóre rady Pauliny i do mnie trafiły, bo nie ma tu raczej prawdy objawionej, a sprawy oczywiste. Obawiam się więc, że "wspieraj kobietę i nie bądź d*pkiem" to trochę za mało.
Umówmy się - czy Paulina jako nawigator w świecie chaosu odmieniła to, jak postrzegam świat i czuję się teraz "petardą"? Pewnie nie, ale mogę mówić tylko za siebie. Moją życiową mentorką raczej nie zostanie, ale widzę potencjał w stand-upie, bo gadane i poczucie humoru akurat ma. Wiem natomiast jedno - wcale nie było to najgorzej wydane 260 złotych (a nawet więcej, przypominam) w moim życiu.