Pamiętacie "Wojnę Gwiazd"? My tak. Grycanki uwijały się na rybnym, Siwiec wypiekała chleb, a Brzozowski siedział na kasie
Gwiazdy niczym "zwykli śmiertelnicy"? Tak, to możliwe. W "Wojnie Gwiazd" celebryci robili to, przed czym uchroniły ich pieniądze i sława. Momentami efekty były - delikatnie mówiąc - krindżowe. Odświeżyliśmy sobie, żebyście Wy nie musieli.
Swego czasu celebrycki format, w którym "gwiazdy robią rzeczy", chciała mieć praktycznie każda stacja. Znane twarze wywijały więc na lodzie albo w cyrku, a my siedzieliśmy na kanapie i obserwowaliśmy, jak popisują się za pokaźne gaże. A co, gdyby wmiksować ulubieńców tabloidów w świat "zwykłych zjadaczy chleba"? I tu właśnie robi się ciekawie.
"Wojna Gwiazd", czyli jak celebryci udają, że są tacy, jak my
Teraz wyobraźcie sobie, że przenosicie się do alternatywnego uniwersum, w którym idziecie do ulubionego warzywniaka i obsługuje Was Beata Kozidrak. Albo Edyta Górniak. Nierealne? Owszem - i dlatego ich w tej historii nie ma. Produkcja "Wojny Gwiazd" celowała bowiem w niższe warstwy showbizowego łańcucha pokarmowego, ale o tym zaraz sami się przekonacie.
Był taki moment w historii świata, gdy w mediach zapanowała moda na Grycanki. Dziś o "polskich Kardashiankach" mało kto już pamięta, ale my nie zapomnimy nigdy. Proszę się więc nie dziwić, że odcinek z Wiktorią i Weroniką wspominamy dziś z nostalgicznym westchnięciem większym nawet od ich parcia na szkło.
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz, aby uzyskać nieograniczony dostęp do naszych ekskluzywnych artykułów, pogłębionych treści i eksperckich materiałów