Rola w filmie "Diabeł ubiera się u Prady" wykończyła Meryl Streep psychicznie: "Byłam nieszczęśliwa"
Meryl Streep powraca jako legendarna Miranda Priestly, ale mało kto wie, jak wielkim kosztem powstała ta kultowa rola. Depresja, izolacja i realne napięcia na planie to cena perfekcji. Gdy zdjęcia do kontynuacji "Diabeł ubiera się u Prady" właśnie ruszyły, przypominamy kulisy pracy nad pierwszą częścią, które dalekie były od filmowego blichtru.
Powrót na plan "Diabeł ubiera się u Prady 2" elektryzuje fanów kina i mody na całym świecie. Pierwsze zdjęcia z kontynuacji kultowego filmu z 2006 roku znów rozpaliły wyobraźnię. Miranda Priestly krocząca ulicami Nowego Jorku w ciemnych okularach przeciwsłonecznych i z kamiennym spojrzeniem zwiastuje powrót jednej z najbardziej bezlitosnych i ikonicznych postaci w historii kina. Plotki głoszą, że w drugiej części Miranda zmierzy się nie tylko z nową generacją influencerek, ale także z przemianami samej branży mody. A jednak powrót tej postaci to również przypomnienie, jak wysoka była cena jej pierwszego wcielenia.
Miranda Priestly jako emocjonalna pułapka
Miranda Priestly to nie tylko postać, to zjawisko. Wzorowana luźno na Annie Wintour, legendarnej redaktor naczelnej "Vogue’a", była uosobieniem chłodu, perfekcjonizmu i absolutnej dominacji w świecie mody. Każdy gest, każde spojrzenie i każde wypowiedziane beznamiętnie "To wszystko" miały siłę rozkazu. Aby tak ją zagrać, trzeba było niemal się w nią przemienić. Meryl Streep zapłaciła za to ogromną cenę psychiczną, której skutki długo odbijały się echem nie tylko w niej samej, lecz także w całej obsadzie.
W rozmowie z "Entertainment Weekly", z okazji piętnastej rocznicy premiery filmu, Streep wróciła wspomnieniami do pracy na planie. Jej decyzja o zastosowaniu metody Stanisławskiego, polegającej na całkowitym zanurzeniu się w roli, oznaczała miesiące emocjonalnej izolacji. Wchodziła na plan nie jako aktorka, ale jako Miranda. Zimna, niedostępna, pozbawiona uśmiechu. W środku ekipy, ale całkowicie poza nią. Zamiast wspólnego śmiechu i relacji: samotność, milczenie i przygnębienie.
To było okropne. Byłam nieszczęśliwa w swojej przyczepie. Słyszałam, jak oni wszyscy się śmieją i świetnie bawią. Byłam tak przygnębiona! Pomyślałam: "No cóż, to cena za bycie szefową’". To był ostatni raz, kiedy próbowałam metody Stanisławskiego - powiedziała w wywiadzie dla "Entertainment Weekly".
Napięcie, które czuć było między każdą sceną
Skutki tej decyzji odczuła cała obsada, szczególnie Emily Blunt i Anne Hathaway, które miały z Mirandą najwięcej wspólnych scen. Atmosfera, jaka panowała na planie, potrafiła przytłoczyć. Blunt wspominała napięcie z dużym zrozumieniem, ale i wyraźnym współczuciem. Mimo że Meryl nie zamknęła się całkowicie, jej obecność była jak ciężka zasłona, przytłaczająca, chłodna, niemal onieśmielająca.
Meryl jest towarzyska i piekielnie zabawna, więc w pewnym sensie to było dla niej przytłaczające, musiała się wycofać. To nie tak, że była niedostępna. Można było podejść i powiedzieć: "O Boże, coś śmiesznego się wydarzyło", i ona słuchała. Ale nie bawiła się dobrze, będąc w takim stanie - skomentowała Blunt w tym samym wywiadzie.
Jeszcze intensywniej to doświadczenie odczuła Anne Hathaway, wtedy młoda aktorka stojąca u progu wielkiej kariery. Spotkanie z tytaniczną Streep w tak lodowatej wersji zostawiło na niej ślad. Czuła lęk, który nie był tylko elementem gry aktorskiej. Był realny, obecny w każdym spojrzeniu, w każdym wejściu Meryl na plan. I choć wiedziała, że to wszystko miało służyć roli, to napięcie, które się przez to tworzyło, mogło złamać mniej odporną osobę.
Czułam się zastraszona, ale zawsze czułam, że się o mnie troszczy. Wiedziałam, że cokolwiek robi, żeby wywołać we mnie strach, robi to z troską. W tej scenie, gdzie mówi: "Jesteś tak samo rozczarowująca jak reszta tych głupich dziewczynek", kamera była skierowana na mnie i poczułam ogromną presję. Przez cały dzień byłam emocjonalnie gotowa, ale wtedy wszystko się we mnie zablokowało - wspominała Hathaway.
ZOBACZ TAKŻE: QUIZ: Czym Andrea podpadła Mirandzie? Sprawdź, jak dobrze pamiętasz film "Diabeł ubiera się u Prady"
To właśnie ten niepokój, emocjonalna intensywność i samotność aktorki stworzyły jedną z najbardziej niezatartych ról w historii popkultury. Ale teraz, gdy zdjęcia do drugiej części ruszyły na dobre, wszyscy zadają sobie pytanie: czy Meryl Streep znów wejdzie tak głęboko w ciemność Mirandy Priestly? Fani filmu "Diabeł ubiera się u Prady" liczą, że jednak tak.