Tomasz Lis przekonywał w "Vivie", że Kinga Rusin była mu pisana: "Poczuła, że spędzi ze mną całe życie, bo zobaczyła przy drodze małe liski"
"Życie z tak trudnym człowiekiem było dla mnie wyzwaniem" - słowa Kingi Rusin wypowiedziane 6 lat po ślubie z Tomaszem Lisem nie napawały zbyt wielkim optymizmem. Pomimo tego udało im się wytrwać w małżeństwie drugie tyle. Z jednej strony dziennikarka przedstawiła swojego ówczesnego męża jako samotnika, z drugiej zaś rozpływała się nad jego ojcostwem.
Historii ślubu Kingi Rusin i Tomasza Lisa, a zwłaszcza towarzyszącej im w tym wyjątkowym dniu świadkowej w osobie, jak się później okazało, następczyni panny młodej, Hanny Lis, chyba nikomu nie trzeba przypominać. Niewielu jednak pamięta, co przemawiało za decyzją wschodzącej gwiazdy "Teleexpressu", która oddała swoje serce już uznanemu w branży dziennikarzowi. W 2000 r. udzielili pierwszego wspólnego wywiadu dziennikarce dwutygodnika "Viva!".
Z lektury obszernej rozmowy wyłaniał się obraz pragmatycznego do bólu mężczyzny, który stronił od przebywania w większym skupisku ludzi. Można było wręcz odnieść wrażenie, że nieszczególnie interesowały go długofalowe przygotowania do ceremonii zaślubin. Sam określił propozycję sformalizowania związku z Rusin "najmniej romantycznymi oświadczynami świata".
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz, aby uzyskać nieograniczony dostęp do naszych ekskluzywnych artykułów, pogłębionych treści i eksperckich materiałów