Pamiętacie "Hot or Not"? Tak kanał muzyczny robił casting na nową "twarz". Dziś teksty jurorów raczej nie padłyby w telewizji
Stacja VIVA Polska od zawsze raczyła widzów "jakościowym" contentem. Przykłady można mnożyć, ale w sumie nie trzeba, bo "Hot or Not" było tego wystarczającym dowodem. Teksty, które tam padały, dziś wywołałyby zapewne lawinę oburzenia.
Był taki czas, że telewizje niemal stawały na rzęsach, żeby ich widzowie przypadkiem nie czmychnęli do konkurencji. I tak oto pewien discopolowiec chciał się zakochać pod okiem kamer, Natalia Siwiec usiłowała zainteresować kogokolwiek swoim życiem, a ściankowi bywalcy udawali pracowników sklepu rybnego czy piekarni - a wszystko to tylko w jednej stacji. Mowa oczywiście o polskiej VIVIE, bo to ona wiodła prym w produkowaniu formatów tak osobliwych, że na samo wspomnienie po plecach pełzną ciarki żenady.
"Hot or Not", czyli jak (raczej nie) robić castingu na nowego prezentera
Tym razem wróćmy myślami do programu "Hot or Not", czyli telewizyjnego spektaklu, przez który musiały przebrnąć osoby starające się o staż w stacji. Tak, serio, nagrodą było właśnie to, a uczestników nie oceniano na podstawie dykcji, kompetencji czy doświadczenia - bo i po co?
Zapoznaj się z pełną treścią przy użyciu darmowego konta
Zaloguj się teraz, aby uzyskać nieograniczony dostęp do naszych ekskluzywnych artykułów, pogłębionych treści i eksperckich materiałów